Już pisałam jaki to Tomek jest dokładny, konkretny i sprytny
- rety co to będzie za kilka lat???!!!!
Mama i Tomek idą do sklepu, Mama ustala zasady:
M: Dziś nie kupię ci nic słodkiego! Pamiętaj, dobrze?
T: Dobrze
weszli do sklepu...
T: Chcę tic taci
M: Tomek umawialiśmy się, żadnych słodyczy!
T: Tic taci nie są słodkie, chcę miętowe
Mamę zamurowało
Skubana Tomkowa bestia się mądruje, jak tu wyjść z twarzą...
M: Nie kupię Ci tic taków......... to też rodzaj przekąski
T: Dlaszego? (łzy i podkówka na twarzy)
M: Tomek nie mogę ci kupować codziennie tic taców!
T: Dlaszego? (łzy jak grochy)
M:...??? Bo to nie zdrowe..
T: Dlaszego?
... to pytanie towarzyszyło nam całą drogę do domu.....
jako alternatywną odpowiedź dla urozmaicenia dyskusji mama odpowiedziała:
M: Poza tym mnie nie stać żeby codziennie kupować tobie tic taci! nie mam tylu pieniędzy
T: ale ja mam!
M: Jakie? gdzie? (myślała, że syn zarząda skarbonki)
(pobiegł do pokoju i się rozgląda)
M: No jakie pieniądze?
T: (rezolutnie) takie zabawkowe!!!!
fakt , ma
M: ale za takie zabawkowe pani ci nie sprzeda tic taków, musisz mieć prawdziwe
T: to ja będę kupował na niby (i już zadowolony bawi się w sklep)
i sprawa załatwiona, dziecko zadowolone, kosztowało to trochę łez, kawał dyskusji i wałkowania tematu...
oj trzeba przy małym mądralińskim uważać na precyzję wypowiedzi
ps.
M: Tomek dlaczego ty lubisz miętowe tic taci?
cytat:
T: "Bo mam po nich ładny oddech"
-----------------------------
fajne jest też to, że takie małe dzieci nie rozumieją przenośni albo aluzji czy innej abstrakcji
czasem gdy Tomek zapyta o coś takiego, dopiero patrzę na to pod innym kątem i czasem jest zabawnie
a na pewno zabawnie się robi jak muszę mu to wytłumaczyć :)
i tak np.
dziś w bajce o Kopciuszku (Kapciszku wg Tomka) usłyszał, że Macocha (taka sama jak w Królewnie Śnieżce wg Tomka) ucięła w pół słowa
zalał mnie lawiną pytań:
Jak to ucięła, gdzie ucięła, co ucięła, dlaszego, czym, mam ci pokazać
a jak usłyszał: "Stangret w liberii"
Gdzie ta liberia? mam ci pokazać
Ps. Trudne te bajki!!!
.............
Tomek je kukurydzę, lubi
Nagle, mama patrzy a dziecię podnosi bluzkę i kieruje ziarko kukurydzy w stronę pępuszka...
zdumiona mama pyta:
M: Tomek a Ty co?
T: (rozbawiony) wiem, najpierw do buzi a potem to wpada do brzuszka!!!.. i żołądka (dodaje)
ale CHCIAŁ NA SKRóTY!!!!
.................
Tomek był u fryzjera
kolejna wizyta, elegancko, grzecznie, trochę się wynudził (już koniec? już pani skończyła?) wywiercił ale obyło sie bez stresu i psikusów (poprzednim razem poczęstował się cukrem z cukierniczki gdy mama płaciła i zaczął obsługiwać kasę fiskalną gdy mama zaczęła sprzątać cukier! RATUNKU mam przeciąg nie syna!!!)
tym razem tylko stwierdził -patrząc na swoje spadające, obcięte włosy, że
T: takie trociny jakby!
(pani osłupiała, że Tomek zna takie słowinictwo a to po naszych obserwacjach przyrodniczych :))
i zarządził:
T: ma macia zbierać!
i tak dalej
wiecej nie pamietam
jak mi sie przypomni
to dopiszę :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuje za twój komentarz :)