I się doigrałam ...
Załapał lekcję delektowania się i zastosował... niestety .......na placu zabaw ..
poślinił paluszek, delikatnie przylepił do niego.... drobiny piasku z brzegu piaskownicy ...i spróbował.
Rozpłakał się i zrobił podkówkę - tylko nie wiem czy w odpowiedzi na moje NIEEEE, Stasiu to nie jest jedzenie, nie wolno jeść piasku- czy z rozczarowania, że to nie był TEN smak
...........................
Nauczyłam Stasia wyrzucać pieluszkę po zmianie- zabiera i idzie wyrzucić do kosza..sam, niepoproszony nawet...
szkoda, że nie nauczyłam rozróżniać suchej od mokrej (nadrobimy):) dwa razy wyjmowałam już z kosza czyste pieluchy
...............................
a tego go nie uczyłam- sam wymyślił
(bardzo kreatywnie zresztą)
Wkładanie groszku do strzykawki (bez tłoka)
cudowne zajęcie wspomagające motorykę małą- groszek delikatny, trzeba ostrożnie chwytać by go nie zdusić
malutki- trzeba wcelować i trafić do małej dziurki
bezpieczny bo miękki
i można się posilić przy pracy
pięknie to mu wychodziło, aż mu dołożyłam groszku
gdy było już pełno- Staś zrobił miejsce .... dociskając groszek
sprytnie, nie?Staś groszek uwielbia.
a na strzykawkach gwiżdże:)
Spryciarz :)
OdpowiedzUsuńTy wiesz że u nas też wkładanie groszku gdzie popadnie króluje!!! Niesłychane, że te dzieci są tak różne, a jakby prawidłowości te same. Dziecko samo wie co dla jego rozwoju dobre, chyba nigdy nie przestanie mnie to zachwycać :D
OdpowiedzUsuńNiesamowite to prawda .. też się temu przyglądam z podziwem.
Usuń