(z czerwonym wyjątkiem)
Musieliśmy zutylizować dekoracje z roczkowej imprezy.
Stasiek coś się piekli, krzyczy, jak balony są na ziemi (awanturuje się, krzyczy na nie- jak na odkurzacz!) to wiele się nie pobawiliśmy w tym roku..
wcześniej radziliśmy sobie z tym tak :)
albo tak
lub tak
Związałam je i w piękny słoneczny dzień wzięliśmy jnasze balony na spacer (Staś w wózku ich nie widział- jak się pojawiały w polu widzenia to beczał :))
- i było ganianie balonów na trawie wśród liści,
- i sesja z balonami
- i było "pękanie" balonów
- i ogólnie wyglądaliśmy jak cyrk obwoźny
:)
Staś namiętnie degustował ogonki liściowe (Stasiu ! nie jedz liści!)
Tomek- stwierdził, że ma "Pożar w buzi"! i w ogóle za grubo ich ubrałam!" (pić mu się chciało)
Balony ciągle szły w tango z wiatrem!
Stanisław smakosz- czai się na liścia |
Tomka razi słońce |
czerwony balon wrócił z nami do domu- bo to był (jest) balon Tomka, z przedszkola! i poza tym jak mogłam go chcieć wyrzucić |
(kilka wywiesiłam na "balkonie", za oknem -co się potem okazało 2 spadły, jeden chyba marnie skończył, a drugi w krzakach i zadziwił potem naszą małą sąsiadkę z góry (prawie Stasia rówieśnicę- której zamiast liści spadł z nieba :))
a dwa balony - zmarzły, zmokły!! kilka razy i mimo wiatru dalej wiszą już 2 dni :)
i na koniec -poniżej nasza marna próba -koniecznie do powtórki w cieplejszy (letni) dzień :)
(widziałam coś takiego kiedyś na kokokokids)
kredą na chodniku |
Ja tam się Stasiowi nie dziwię- sama mam ochotę beczeć na widok balonów!
OdpowiedzUsuńhe, he, Jarecka ma na myśli -gdy spojrzy w dół? :P
Usuń