zdjęcie pochodzi z tej strony http://www.dressy.pl/jak-zrobic-lapacz-snow/ |
sobota, 31 stycznia 2015
Łapacz snów
Łapacz snów (ang. dream catcher, dreamcatcher) – niegdyś amulet niektórych plemion Indian z Ameryki Północnej, obecnie także popularna nie tylko w Ameryce ozdoba o charakterze etnicznym.
piątek, 30 stycznia 2015
Dłoń
czwartek, 29 stycznia 2015
Łabędź na zimowym stawie
środa, 28 stycznia 2015
Pianowanie
ciapanie
chlapanie
a może lepienie prawie ciepłym"śniegiem"?
już sama produkcja piany przy pomocy gąbki (wyciskanie)- na tacy z odrobiną wody i płynu do naczyń - to była świetna zabawa
a potem przekładanie, nabieranie, układanie piramidy z piany, "lepienie bałwana" robienie zupy, jazda
autami ... nie musiałam im podpowiadać :)
chlapanie
a może lepienie prawie ciepłym"śniegiem"?
już sama produkcja piany przy pomocy gąbki (wyciskanie)- na tacy z odrobiną wody i płynu do naczyń - to była świetna zabawa
a potem przekładanie, nabieranie, układanie piramidy z piany, "lepienie bałwana" robienie zupy, jazda
autami ... nie musiałam im podpowiadać :)
wtorek, 27 stycznia 2015
Urodziny koleżanki
Tomka koleżanki...wróć ..z Tomka klasy, ale wspólnej koleżanki chłopców :P
Staś dostał swoje pierwsze w życiu zaproszenie- OSOBISTE
zrobiliśmy kartkę
Zdjęcie (obrobione zaledwie w Picasie i drukowane w budce w Rosmmanie, na miejscu (pokochaliśmy to!) +lizak (pomysł z mojego pierwszego ulubionego bloga- Pink and Green Mama)
w zdjęciu zrobiliśmy otwory- by przełożyć lizaka
zdjęcie naklejone na kartkę (otwieraną)
Chłopcy przygotowali też papier do pakowania prezentów.
Kolekcja limitowana :)
Szary papier, kredki, flamastry, kreda, pieczątki, naklejki... na koniec spryskane lakierem do włosów
Na przyjęciu bawili się świetnie :)
Staś dostał swoje pierwsze w życiu zaproszenie- OSOBISTE
zrobiliśmy kartkę
Zdjęcie (obrobione zaledwie w Picasie i drukowane w budce w Rosmmanie, na miejscu (pokochaliśmy to!) +lizak (pomysł z mojego pierwszego ulubionego bloga- Pink and Green Mama)
w zdjęciu zrobiliśmy otwory- by przełożyć lizaka
zdjęcie naklejone na kartkę (otwieraną)
Chłopcy przygotowali też papier do pakowania prezentów.
Kolekcja limitowana :)
Szary papier, kredki, flamastry, kreda, pieczątki, naklejki... na koniec spryskane lakierem do włosów
Na przyjęciu bawili się świetnie :)
..
poniedziałek, 26 stycznia 2015
Kończymy podróż z DNW II
Dziś kolejna odsłona DNW..
My niestety rezygnujemy z podróży... Opuszczamy pociąg dookoła świata.
Tematy nam "nie po drodze', ale chętnie będziemy podglądać pozostałe blogi- co i wam polecamy.
Dziękujemy Sabince (pomysłodawczyni) Ilonce (kierowniczce :P) Bubie (za zaproszenie) i pozostałym dziewczynom za cudowny czas (dyskusje w grupie, zwłaszcza tej "na ostatnią chwilę", "nic nie mam" , "nocne pieczenie"...)
Miło było was poznać. Wirtualnie.
Bawcie się dobrze
Napój pomarańczowy
domowej roboty
Znany u nas w domu z czasów dawnych (lata 80-90) jako "Napój Eli" (naszej sąsiadki).
W tamtych czasach gdy napoje pomarańczowe nie były tak dostępne jak dziś a i same pomarańcze były często "zdobyczne"- ten napój to był HIT. A przepis bardzo cenny.
z 1 całej pomarańczy, soku z cytryny i 250 g marchwi
pomarańczę sparzyć, wyszorować, pokroić na cząstki ze skórą, nie obierać)
dodać 250 g marchwi (obranej :P) startej na tarce
zalać 1,5 litra wody
gotować do miękkości
dodać sok z 2 cytryn (oryginalnie w przepisie było 25 g kwaku cytrynowego-ale zamieniłam na cytrynę)
zmiksować blenderem
przecedzić przez sito
osobno zagotować 2 litry wody ze szklanką cukru
(w oryginale było dodać 4 litry wody i 1,5 szklanki cukru, ale co się będziemy oszukiwać! nie rozcieńczałam aż tak i dałam mniej cukru- zawsze można dosłodzić miodem lub czymś zdrowszym)
połączyć
schodzić
Jak ze sklepu :) niejeden się da nabrać!
Znaliście to?
Znany u nas w domu z czasów dawnych (lata 80-90) jako "Napój Eli" (naszej sąsiadki).
W tamtych czasach gdy napoje pomarańczowe nie były tak dostępne jak dziś a i same pomarańcze były często "zdobyczne"- ten napój to był HIT. A przepis bardzo cenny.
z 1 całej pomarańczy, soku z cytryny i 250 g marchwi
pomarańczę sparzyć, wyszorować, pokroić na cząstki ze skórą, nie obierać)
dodać 250 g marchwi (obranej :P) startej na tarce
zalać 1,5 litra wody
gotować do miękkości
dodać sok z 2 cytryn (oryginalnie w przepisie było 25 g kwaku cytrynowego-ale zamieniłam na cytrynę)
zmiksować blenderem
przecedzić przez sito
osobno zagotować 2 litry wody ze szklanką cukru
(w oryginale było dodać 4 litry wody i 1,5 szklanki cukru, ale co się będziemy oszukiwać! nie rozcieńczałam aż tak i dałam mniej cukru- zawsze można dosłodzić miodem lub czymś zdrowszym)
połączyć
schodzić
Jak ze sklepu :) niejeden się da nabrać!
Znaliście to?
niedziela, 25 stycznia 2015
sobota, 24 stycznia 2015
Stasia plastelinowe dzieła.
Staś lepił z plasteliny,
to nie był jego pierwszy raz, ale tym razem po raz pierwszy świadomie tworzył....
z ogromną chęcią i zaangażowaniem.
- grzybka
Staś opowiada o swoim dziele:
To zibek,
ma nuśke
i kapeluś
...
dolobię mu noś.. i dupke...
mamusiu, mamusiu pać- Staś przyniósł mi swoje dzieło
...
to był (ponoć) drugi grzybek..
został za mocno "uściśnięty"
(Mamy wina to była, bo zabroniła chodzić z plasteliną po domu, by nie pogubić i polecpić dywanu itp..., po czym mama oddaliła się do kuchni, a młody artysta (szybkotworzący) chciał się nowym dziełem pochwalić- posłusznie zatem przyniósł "dzieło" w uścisku..)
- A to urocze Ptaszki
bebe...(nie mam pojęcia dla czego bebe??? ale tak mówi na ptaszki, ptak, ptaszek też potrafi, ale od dawna w pierwszej kolejności mówi bebe)
komentuje:
ptasiek
puga
nie lata
jeden, dwa,
ptasiek
jak dla mnie urocze!!!!
Wiem, że wyszły mu przypadkiem, ale zachwycam się jego wyobraźnią, temu, że w ulepku dostrzegł kształt- w tak bystry sposób :) fajne to..
Uczyłam go kulać kulki i turlać wałeczki z plasteliny.
Przy okazji Tomkowi pokazałam technikę sprawnego turlania wałka, bo chłopak zapomniał i wałkował palcami a nie śródręczem, przez co wałek mu wychodził nierówny.
piątek, 23 stycznia 2015
czwartek, 22 stycznia 2015
Kochanej Babci i Dziadziusiowi
Zrobić zdjęcie dwójce dzieci (takich jak moje!) to wyczyn nie lada
Tomek usiądź bliżej brata
- blllleeeeee
Stasiu popatrz na mamę
nieeeeeeeee
Usiądź tu
Nie, tu jest twardo
nudno mi,
za długo
juuuuż?
co tak długo?
(każde zdjęcie ruszone)
Nie mieściło się ... było napisane
DZIADZIU-
-SIOWI
ale się Tomkowi SIOWI nie podobało...
było też jeszcze jedno duże serduszko, ale Staś zmazał
pasiaki jak z więzienia :)
Polecam wywoływanie zdjęć na miejscu w Rossmannie (1 zł za zdjęcie 10/15, nie wkazdym jest ta usługa) w sytuacji "na ostatnią chwilę jak znalazł) Chłopcy moi uwielbiają jak tam "Krasnal maluje w budce" i wychodzi żółte, cofa się, czerwone ..cofa się...kolorowe... krasnal wycina :) (no bo jak inaczej- wiadomo, że tam w budce siedzi Krasnal, co nie?)
Krzyczą i piszczą, aż pan z ochrony patrzy- a Staś woła:
"Klaśnal- wońsia nie domaluj mi..."
środa, 21 stycznia 2015
Kochanej Babci...
wtorek, 20 stycznia 2015
O pielęgnacji dziecka słów kilka...
Dziś troszkę inny post
Każdy młody rodzic zderzył się z tym tematem.
Jak pielęgnować małe dziecko?
Większość przyszłych mam skrupulatnie się
przygotowuje. Kupuje, pożycza i czyta poradniki, kończy kursy w szkole
rodzenia, zasięga porad u lekarza, innych mam. "Przeczesuje"
internet.
Ostatecznie jednak gdy przychodzi na świat dziecko i
zabieramy je do domu .... i tak czujemy, że nic nie wiemy.
Bezradni jak dzieci we mgle uczymy się
życia razem i krok po kroku, dzień po dniu "obsługi potomka".
Napotykamy na szereg trudności.
Jesteśmy zaskakiwani sytuacjami,
problemami, których nie przewidzieliśmy.
O ile zdarzy się "model
bezproblemowy", to należy dziękować
za wygrany los na loterii (po cichu i odpukać w niemalowane drewno). Zwykle
jest jednak odrobinę inaczej.
Stajemy przed szeregiem wyborów w
kwestiach pielęgnacji. Jak ? Czy? Kiedy?
Czy smarować? Czym?
Jaka temperatura wody? Jak kłaść? Ile
karmić? Czemu płacze?. .
Niby typowe, ale chcemy jak najlepiej dla
dziecka.
Czy to jest normalne? Czy tak powinno być?
Czy coś jest nie tak?
Nie chcemy niczego przegapić, sygnału,
nieprawidłowości, by nie mieć później sobie do zarzucenia, że to wina
naszego zaniedbania, niewiedzy, złej pielęgnacji, niewłaściwej opieki. By
zareagować na czas.
To nasze dziecko, chcemy dla niego jak
najlepiej. Pytanie tylko "Jak jest najlepiej?"
Mieliście tak?
W pierwszej kolejności słuchamy swoich
lekarzy. .
Słuchamy położnej. .
Pytamy bliskich: mamy, babci koleżanki
Szukamy w książkach i internecie.. no
właśnie...
Słyszymy różne rady - jak wybrać właściwe?
Od mamy, babci usłyszymy rady z czasów
ubiegłych. Jakże czasem różne od tych od pediatry, czy z najnowszego, cenionego
poradnika..
Zakładamy, że jedni i drudzy chcą dla
naszego dziecka jak najlepiej- ufamy im.
Jak zatem postąpić gdy rady są różne?
Młoda mama niesiona na fali hormonów,
pełna miłości i troski, niewyspana.. może czuć się skonfundowana.
To oliwkować, czy nie?
Obowiązywać szeroko podwójną pieluchą? Na
bioderka...
Kłaść monetę na pępuszek?
Nosić i bujać? Czy nie
przyzwyczajać?
Pozwolić spać w naszym łóżku?
Kąpać codziennie? Czy nie. . Bo po
co?
Poić glukozą?
Unosić do odbicia, czy kłaść na brzuszku?
A co z glutenem? Piętka od chleba
zaszkodzi czy nie? Czy pomoże na zęby?
O MM i KP nawet nie wspomnę..
tak jak o chustonoszeniu/ nosidle..
O MM i KP nawet nie wspomnę..
tak jak o chustonoszeniu/ nosidle..
I co robić? Posłuchać doświadczonych
matek, które wychowały dzieci w innej dekadzie, gdzie może i poziom wiedzy, i
rozwoju medycyny był inny, ale przecież ich dzieci (My!) wyrosły na zdrowe.
Czy ufać bezgranicznie lekarzom, nowinkom,
odciąć się całkowicie od dawnych metod pielęgnacji.
Nie odpowiem Wam.
W swoim macierzyństwie spotkałam się z
wieloma sprzecznymi opiniami. O ile to, że te z czasów dawnych różnią się
od dzisiejszych jakoś rozumiem- są spowodowane rozwojem medycyny i pogłębioną
wiedzą dziś.
Tak mając dziś tę wiedzę można się dziwować, jak te dzieci
ubiegłego stulecia, czyli nasi rodzice, my- przeżyły? Karmione o
wyznaczonych porach (li i jedynie) Wrzeszczące bo według zaleceń nie należało
im się więcej i nie można przyzwyczajać ani nosić nadto.
Karmione mlekiem krowim od małego i z piętka
(glutenową bombą) w dłoni przed 8 ..ba przed 4 miesiącem, bo na zęby.
O makówkach do ssania z czasów wcześniejszych nie wspomnę.
Jak zatem przeżyły? ?
Sprzeczne opinie dotyczące
pielęgnacji, słyszałam natomiast także od samych lekarzy.
I tu się zaczynało (nie)ciekawie.
Jak nosić do odbicia?
Tak jak pokazano mi na neonatologi?
A skąd- to było źle, według lekarza
fizjoterapii- okazało się kilka miesięcy później.
I zostałam uznana za najgorszą matkę roku
:)
Jak pielęgnować siusiaka?
a) tak jak zaleca pediatra A
b) tak jak zaleca chirurg
c) według rad babci?
d) według pediatry B
itd...
Mamy dziewczynek pewnie są
niewtajemniczone, a to kluczowa u chłopców sprawa- odciągać, zostawić w
spokoju...oto jest pytanie.
Wybierz mamo sama- albo dobrze, albo źle,
okaże się gdy już może będzie za późno.
Tyle, że to nie teleturniej, a na szali
masz zdrowie (fizyczne i psychiczne) swojego syna!
I nie polecam szukać podpowiedzi na forach
internetowych!
O zgrozo, tam to dopiero można się
naczytać.
Tu nie pozostawię was bez źródła odpowiedzi,
odsyłam na profesjonalne strony, gdzie informacje są rzeczowe i wiarygodne.
Dowiecie się tam też co
powinno wzbudzić wasz niepokój, "jak nie zrobić
krzywdy dziecku", jakie są wskazówki diagnostyczne i wreszcie kiedy konieczna jest jednak operacja stulejki.
Faktycznie zdarza się, ze pediatrzy mają
różne zdania (choć nie powinni), wszelkie wątpliwości najlepiej jest
zatem rozwiać u specjalisty, a nie szukać porad u anonimowych mam na forach.
Podobnie z przepukliną pępkową-
Spotkałam się z sytuacją, w której gdy
stwierdzono ją u starszego już dziecka- rodzice usłyszeli od pediatry: "To
babcia wam nie powiedziała, żeby monetę kłaść?"..
Rodzic zawsze będzie na tej straconej
pozycji, że choćby jak się nie starał, to gdy coś będzie nie tak, to jego wina.
Na koniec przytoczę tylko słowa pierwszej
położnej (od Tomka), która na moje przerażone "tysiąc pytań do"
odparła:
"To PANI dziecko, ono czuje!
Czyje prawdopodobnie jak jego rodzice, pewnie będzie lubiło to co wy, jeśli pani lubi ciepłą wodę i oliwkowanie,opatulanie kocem, ciszę, to duże prawdopodobieństwo, że ono też to lubi.. "
Czyje prawdopodobnie jak jego rodzice, pewnie będzie lubiło to co wy, jeśli pani lubi ciepłą wodę i oliwkowanie,opatulanie kocem, ciszę, to duże prawdopodobieństwo, że ono też to lubi.. "
Od tego czasu całkowicie zmieniłam spojrzenie na macierzyństwo.
Nie czułam już, że "muszę nauczyć się
obsługi niemowlaka",
zrozumiałam, że muszę słuchać swojego dziecka i swojej intuicji, a wszystko się jakoś ułoży.
zrozumiałam, że muszę słuchać swojego dziecka i swojej intuicji, a wszystko się jakoś ułoży.
Barwy na mleku
Co jakiś czas wracamy do tego doświadczenia
Potrzebne:
potrzebne:
mleko
płyn do naczyń i patyczki do uszu
farbki rozrobione w wodzie lu barwniki spożywcze lub do jajek
pipeta lub coś do nakładania -strzykawka lub lepiej mała łyżeczka od lodów
mleko wylać na talerze
nakładamy na mleko barwniki punktowo (jak najmniej) powinno być na środku..
a potem na środek przykładamy patyczek zamoczony w płynie do naczyń
widać jak promieniście rozchodzi się barwa
W mleku znajduje się tłuszcz i to on głównie odpowiada za to co obserwujemy.
Dotknięcie mleka pałeczką nasączoną detergentem (płynem do zmywania) powoduje osłabienie oddziaływań pomiędzy cząsteczkami tłuszczu, do których przyłączają się cząsteczki detergentu.
Barwnik na powierzchni mleka pozwala nam to zaobserwować.
a tak to się zawsze kończy
Subskrybuj:
Posty (Atom)