Zawsze bałam się tej zabawki -jakoś jednak przechodziłam nad tym strachem do porządku dziennego.
Patrzyłam jak dzieci się bawią, bo taka urocza ona jest- kaczuszka typu wańka-wstańka,
ale złowieszczo ciężka, co powodowało, że w mej głowie powstawały różne wizje i projekcje odnośnie jej użycia.
Co do ust- usta mam z (skąpej!) natury wąskie, przywykłam (po tylu latach :P)
i stało się, straciłam czujność, nieostrożnie się zbliżyłam do Stasia (przyznaję, chciałam wykorzystać sytuację i dziecku zajrzeć do paszczy, którą radośnie rozwierał podczas zabawy- by stan uzębienia sprawdzić-bo wogóle nie da normalnie popatrzeć, trzeba podstępem)
Stanisław się zamachnął
i kończyć nie muszę....
Teraz usta mam wąskie ... z prawej strony :) naturalnie, a z lewej mam "powiększone metodą domową-całkowicie naturalną" fundatorem zabiegu został syn młodszy
Po odgłosach wycia z bólu -rzekłam nieostrożnie (bo mi humor wrócił), że szkoda, że przyłożył z jednej strony, bo miałabym całkiem -całkiem usta ala' Angelina i długo czekać nie musiałam na odpowiedź, mąż ofiarnie, i nader chętnie, zaoferował sponsoring zabiegu na druga stronę :)
Jak to o mnie moi mężczyźni dbają :)
Ps. że HAPPY PEOPLE niby! (napis na zabawce)
Ps. Zabieg okazał się nietrwały na całe szczęście i lodem go wycofałam
Staś pewnie był happy jak zobaczył Twoją minę po uderzeniu ;)
OdpowiedzUsuńAle zabawa :)))
OdpowiedzUsuńHAPPY PEOPLE !
kto happy ten happy :P
OdpowiedzUsuńO rety dostać kurczakiem w twarz !!!! Dzielna jesteś!
OdpowiedzUsuńHm, szczęście w nieszczęściu: dobrze, że to nie jego usta.
OdpowiedzUsuń